Przejdź do głównej zawartości

Vaesen RPG. Ciekawa gra napisana na od...ol

Kończymy właśnie pomalutku rozgrywanie A Wicked Secret, zbioru czterech przygód do Vaesen RPG. Co oznacza, że macie pecha, bo mam zamiar podzielić się spostrzeżeniami na temat gry. Choć pewnie tytuł wpisu zdradza puentę.


Jak to u FL dodatki: mapa [skandal! jest na niej Trzebiatów a nie ma Kamienia Pomorskiego! 😉 ], karty inicjatywy, krótkie opisy potworów i garść kości

Vaesen to gra ze stajni Fria Ligan na ich sztandarowej mechanice Year Zero Engine (sama mecha w wersji vanilla jest w SRD za darmoszkę do wykorzystania we własnych grach 👉tu), jeśli mieszkacie pod kamieniem i jeszcze jakimś cudem nie udało wam się zetknąć z ich grami, Obcy, Mutant: Rok Zerowy i takie tam, wiecie ;). Mamy bliżej nieokreśloną połowę wieku XIX w Szwecji. Wcielamy się w widzących, którzy na skutek jakiejś życiowej traumy, czy też inszego podobnego wydarzenia zyskują dar widzenia tytułowych Vaesen. Duchów, zjaw, trolli, chochlików i demonów ze skandynawskiego folkloru. Los pcha wszystkie nasze postaci do Uppsali, gdzie drużyna wchodzi w posiadanie podupadłego zamku Gyllenkreuz, który niegdyś mieścił siedzibę Stowarzyszenia dla Badania Niewidzialnego i Obrony Ludzkości, a obecnie jest ruiną. Gra zakłada, że drużyna postanawia wskrzesić owo Stowarzyszenie i kontynuować jego dzieło badania tajemnic Vaesen. Uroczym smaczkiem jest, że zamek ów stoi w miejscu, gdzie we współczesnej Uppsali znajduje się Ogród botaniczny i muzeum  Linneusza. Sam Linneusz pojawia się w podręczniku i możemy poczytać wyimki z jego dzieła o Vaesen, jest też jednym z ojców założycieli organizacji. Więcej dowiecie się już na sesji u waszego MG.


Zawartość, zarówno w podstawce jak i A Wicked Secret, prezentuje się wybornie

Zanim zagłębimy się w zawartość podręcznika to kilka zdań o samym wydaniu. Free Leaque jak zwykle dowozi. Jeśli idzie o stronę edytorską i skład podręcznika to jest to produkt na bardzo wysokim poziomie. Całość gry jest inspirowana i ilustrowana grafikami Johana Egerkransa z jego albumu o podejrzanie znajomo brzmiącym tytule Vaesen. Tekst i skład przejrzysty, ładne ilustracje, gruby papier. Po prostu miodzio. A Wicked Secret zachowuje ten poziom. Jedyny zarzut mam do okładek. O ile Vaesen Egerkransa obłożone jest solidną, materiałową okładką, to podręczniki do Vaesen od Free League mają wadę: wierzchnia warstwa matowej okładki symuluje czerpany papier i już po kilku zdjęciach z półki zaczyna nosić ślady użytkowania, szczególnie na rogach. Jeśli wrzucicie ten poderek do plecaka to po kilku razach będzie wyglądał jakby miał za sobą kilkadziesiąt, a nie ledwie kilkanaście sesji. Nie będę ukrywał, w dobie gdzie i tak korzysta się mocno z pdf, a papier staje się towarem luksusowym, wolałbym dołożyć kilka złotych i mieć wersję o mocniejszych krawędziach okładki.



Tak prezentuje się oryginalny album Vaesen

W ekranie MG znajdziemy kolejną wpadkę, która jest zwiastunem podejścia autorów do mechanicznej strony gry. Jak zwykle mamy tu najróżniejsze często używane tabele z podręcznika. Jeden z paneli zawiera opisy, klątw, czarów i magii trolli. Niestety zamiast byciem sensownym opracowaniem, jest po prostu wlaniem pierwszych kolumn tekstu z podstawki, ile się zmieściło. Podobnie jak wspominałem przy okazji Genesys, lepiej sobie samemu zedrzeć te tabele i strony z podręcznika na potrzebę pomocy na sesji, bo tu się po prostu robi jaja z odbiorcy.


Panel w ekranie zrobiony 'ciut' na odwal się

Mechanika jest w Vaesen mocno wykastrowana względem tego co prezentuje sobą Alien, czy Forbidden Lands, do tego napisana jest niespójnie i niechlujnie. W podręczniku raz jest napisane, że bohaterowie zbierają przewagi (element mechaniki pozwalający jednorazowo dodać w czasie późniejszym kostki do wybranego rzutu) w zamku, innym razem, że zyskują je tylko w trakcie podróży. Raz ta sama zdolność nazywa się Terror, a innym razem Fear. Albo NPC mają wymieniony ekwipunek, którego statystyki nie są nigdzie rozpisane. Zdawkowo opisane są też talenty postaci, co pozwala na ich dość swobodne wykorzystywanie i interpretację. Czyni je to również mocno nierównymi pod względem dawanych postaciom przewag, a wszystkie kosztują tyle samo PD.


Na osobny akapit zasługuje mechanika zasobów i finansów postaci. Niestety raczej przeszkadza niż w czymkolwiek w grze pomaga. Drużyna zaczyna z niskim poziomem zasobów, i może się okazać, że nie ma możliwości wziąć na przygodę łomu, albo nie stać ją na bilety w podróż do miejsca związanego ze scenariuszem. Rzecz słabo osadzona jest w fikcji i tworzy mocno absurdalne problemy, jak wymienione powyżej. Zrezygnowaliśmy z jej używania całkowicie w naszej kampanii i gra na tym tylko zyskała. Szczególnie że Vaesen to dektektywistyczno-obyczajowa opowieść niesamowita, a nie dungeon crawl, w którym kluczowe jest kontrolowanie zasobów postaci.


Brakuje mi tu mechanizmu retrospekcji i ekwipunku, podobnego do tego znanego z Blades in the Dark, mam wrażenie, że sprawdził by się dużo lepiej niż zaproponowane w podręczniku do Vaesen rozwiązania przewag i zasobów. Szczególnie, że scenariusz jest tu mocno skodyfikowany i przypomina formułę serialu w stylu Potwór/Sprawa Tygodnia, stąd podobieństwa do BitD, choć rytm sesji inny. Drużyna dostaje zaproszenie, buduje przewagi, jedzie na miejsce, gdzie styka się z problemem, potem wraca do siedziby, gdzie ta ma własną mechanikę rozbudowy i 'upgrejdów', dzieją się rzeczy związane z siedzibą, mija parę tygodni i przychodzi kolejne zaproszenie... i tak w kółko.




Trzeba się nastawić, że po kilkunastu miesiącach użytkowania podręcznik będzie wyglądał tak włąśnie.



Najmocniejszym elementem gry jest jej strona obyczajowa i oddany klimat Skandynawii XIX wieku. Vaesen to opowieść o przemianie (żodyn tam horror), idzie nowe, industrializm i przemiany społeczne wstrząsają lokalnymi społecznościami. A stare się broni. Obyczaje, obrzędy, tradycje. Stąd i tarcia z vaesen, gdy człowiek wkracza na ich terytorium. Opowieść niesamowita, gdzie ścierają się dziady i starca szkiełko i oko. Gra ma powolny pacing, mało się tu dzieje, dużo jest spotkań, obiadów, rozmówi i społecznych interakcji. Jest jak u Tarantino i całość wolno się rozkręca. Ale jak już przyjdzie co do czego to trup ściele się gęsto. Szczególnie, że system jest mocno śmiertelny i można zarówno postać gracza jak i ludzkiego przeciwnika położyć jedną kulą z pistoletu. Celowo wspominam o ludzkich przeciwnikach bo z vaesen nie ma sensu walczyć. Trzeba je albo przechytrzyć, albo oszukać, albo jakoś się z nimi ułożyć. Nawet pokonane (a często graniczy to z niemożliwością) wracają już po chwili, z tą różnicą, że teraz są wściekłe.


Granulacja mechaniki dobrze to oddaje, mamy tu 12 umiejętności i sporo z nich nastawione jest na interakcje związane z dochodzeniem i dyskusjami z bohaterami niezależnymi. Jednocześnie pozwala to zróżnicować postaci w drużynie i nie ma sytuacji, że rzuca się w kółko na jeden i ten sam skill. Choć z racji charakteru gry, w oficjalnych przygodach wygląda jak by część testów dodana była i tak na siłę, tylko po to żeby na coś w końcu rzucić. Same oficjalne przygody (ta z podstawki i zbiór A Wicked Secret) są spoko, konflikty w nich pokazane dobrze oddają ducha epoki i jednocześnie nie mają prostych, jednoznacznie pozytywnych rozwiązań.


Tenże powolny rytm osadzony w dużej ilości interakcji społecznych powoduje, że gra dużo traci w czasie prowadzenia on-line. W sieci sporo się gubi, sama specyfikacja komunikatorów mocno ogranicza relacje między postaciami i stanowi wąskie gardło w dyskusjach między bohaterami. Roll20 i insze discordy jednak lepiej sprawują się tam gdzie komputer pomaga w liczeniu 'hapeków' i zarządzaniu ciężką mechaniką. Polecam mieć to na uwadze siadając do Vaesen on-line.


Jeśli szukacie nieśpiesznej, detektywistycznej gry i nie przeszkadza wam mocno umowna mechanika, to Vaesen jest zdecydowanie dla was. Na pewno robi to lepiej niż leciwe Zew Cthulhu (siódma edycja to po prostu upudrowany nieboszczyk).

Komentarze

  1. W końcu jakaś recenzja która dobrze wymienia problemy tego podręcznika, a nie tylko robi achy nad tym co się udało przemilczając całkiem sporą część tego co nie pykło. W samym podręczniku głównym też dużo miejsca poświęcono topografii i miejscowek w mieście. Zaś o życiu i społecznościach wiejskich prawie nic. Szkoda bo to czym system ma naprawdę soczyste elementy tylko brakuje w nim ciut napracowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, mnie nikt nie sponsoruje ;) A Free League robi te swoje gry coraz bardziej na odpierdol. Jednorazowe produkty na kilka sesji i hyc, następny poderek kup. Podobnie Alien - to jak napisana jest podstawka woła o pomstę do nieba. No ale przy planowanym krótkim czasie życia systemu, to kto by się przejmował doszlifowaniem go.

      Usuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szur Szur, idzie po ciebie szczur! Warhammer. Dzieci Rogatego Szczura

Napisałem ten tekst dobry rok temu i jakimś cudem zapomniałem powiesić na blogu. Wygrzebałem go cudem przygotowując materiały do recki  Kharak Azgal. Przygody w Smoczej Skale.  Niniejszym naprawiam błąd. Przyjemnego oczytania! Kolejny dodatek do Warhammera ściągnięty z półki i przeczytany. Tym razem mowa o Dzieciach Rogatego Szczura , podręczniku poświęconemu rasie skavenów . Od strony wizualnej rzecz nie odbiega od pozostałych pozycji z linii wydawniczej. Mamy tu 148 stron w twardej oprawie i kolorze. Ramki, czcionki i styl grafiki do których zdążyliśmy już przywyknąć. Solidna rzemieślnicza robota o której nie raz już pisałem. Ech, a były czasy, gdy tak wydane podręczniki uważano za majstersztyk (zaczynam objawiać jakiś nieuzasadniony sentyment do lat 90') Powróćmy jednak do omawianej książki. Zebrane w osiem zgrabnych rozdziałów poznajemy historię zwyczaje i technologię rasy szczuroludzi. Pierwszy z rozdziałów zasługuje na szczególną uwagę, jest mianowicie stylizowany na trakt

Żodyn tam czorny!!! BIAŁA MEWA!!!

Najnowsza edycja Białej Mewy, opatrzona jakże uroczym numerem 1.2, już dostępna do ściągnięcia!!! A w niej: Z dawna oczekiwany dodatek!!! Karta Postaci!!! Nowa edycja napędzana potęgo AI!!!! Ta sama treść, inna czcionka!!! :P _______________________________________________________________ EDIT: Wersja 1.1 już dostępna do ściągania! Dziękuję licznym fanom Białej Mewy za sugestie co do poprawek w tekście :) _______________________________________________________________ Na fali popularności IMHO mocno średniego, a ciekawie wydanego systemu (chyba)OSR wyroiło się trochę gier i kickstarterów wszelkiej maści w Internetach. Gdzie człowiek nie spojrzy, to jakaś broszura w żółto-czarnej stylizacji. To i ja postanowiłem na tej fali hype'u coś skrobnąć. Przewinął się przez me ręce rodzimy produkt inspirowany Dark Fort ale, że jest rozbuchany do 20 stron zabijając ideę treściwej gry na jednej kartce A4, to przedstawiam wam swoją, prawdziwie polską, recepcję Dark Fort ;) Za darmoszkę, bez mone

Spire RPG - Blades in the Dark minus cały bullshit

No dobra, mogę skończyć pisać, tytuł zdradza, kto zabił ;-) A tak na poważnie, to napiszę wam jak wyglądają moje wrażenia z lektury i grania w Spire: The City Must Fall.  Gdzie się różni od Blades in the Dark i dlaczego, moim zdaniem, jest lepszą grą urban-punk (?), czy jak to tam nazwać.  Tych punków to się generalnie sporo namnożyło ostatnimi czasy, więc może po prostu zdefiniujmy to sobie: miejski sandbox o bandyterce. O czym to Tytułowe Spire to wielkie miasto-wieża, które nie wiadomo kto i kiedy zbudował. U którego podstawy, w jego trzewiach, drzemie jądro ciemności (Heart) . Jedni mówią, że Spire to martwy bóg, inni że starożytna bestia, albo technologiczny artefakt. 200 lat temu Aelfiry - wysokie elfy z dalekiej północy odbiły Iglicę z rąk Drow'ów - mrocznych elfów. W tle toczy się wojna z imperium Gnolli na dalekim pustynnym południu. Na zachodzie są targane wojną domową królestwa Drow'ów, a na wschodzie krainy ludzi. Tu i tam przewijają się ruiny jakichś pradawnych ar