Przejdź do głównej zawartości

Taste of your own medicine – Battle Los Angeles

Wsparty piwkiem i obecnością kumpla wyskoczyłem do Ediego na Battle Los Angeles w ramach sobotniego, robotniczo-chłopskiego odchamiania się. Nie ma nic lepszego jak mało ambitne kino rozrywkowe przed wypadem na piwo.
Battle LA, to typowe do bólu amerykańskie kino flagi. Mamy tu sierżanta sztabowego – starego wiarusa, który ma zamiar odejść z wojska ale w obliczu zagrożenia zostaje i pilnuje niekompetentnego żółtodzioba, który dowodzi plutonem. W tle mamy typową zbieraninę wojskowych typów. Rzecz rozkręca się jak z podręcznika. Zaczyna się przyjemnym tąpnięciem, po którym dostajemy wprowadzenie i przedstawienie postaci. Nadmorskie miasta na całym świecie padają ofiarą desantu kosmitów. Wojna o surowce.
Reszta filmu to bezlitosna napierdalanka poprzetykana patriotycznymi wstawkami-sucharami i patosem tak charakterystycznym dla Hollywoodzkiego kina wojennego. Polecam tu starą dobrą zabawę w wypijanie bani za każdym razem jak pojawia się w kadrze flaga lub dialog o obowiązkach wobec ojczyzny ;-) Może być ciężko dotrwać do końca.
Wyciąwszy suchary dostajemy porządne militarne SF. Kosmici i ich ich pojazdy są fajnie zaprojektowani, mają zróżnicowany sprzęt, plecaki, strukturę dowodzenia, zbierają rannych z pola bitwy. Widać tu niesamowity wpływ Dystryktu 9 – ta sama stylistyka. Można podzielić kino inwazyjne na przed i po D9. Gdyby wyjąć sceny z cywilami i, jak stwierdził mój kumpel, pójść na całość w kierunku Obcego 2 było by to naprawdę dobre kino, a tak dostajemy porządne i kompletnie przeciętne rzemiosło bez aspiracji (to się akurat chwali) z małym plusikiem za design kosmitów.

6.5/10

Komentarze

  1. NO w takim wypadku muszę koniecznie obejrzeć. Nie ma to jak dobra naparzanka sf. Piooro

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawe. Opisując coś, czego absolutnie nie lubię przekonałeś mnie, że jednak warto rzucić okiem... chociaż na trailery. ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Treść filmu można zawrzeć w jednym zdaniu: Marines idą do bazy, a po drodze demolka. Niestety, jak wspomniałem w recce, przeciętny do bólu.

    Zapomniałem za to wspomnieć, że materiał dostarcza fajnych pomysłów na sceny do Eclipse Phase (choćby jako retrospekcje) :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Koniec świata! Janek, ja dałem filmowi 7/10, czyli o pół więcej niż ty hehe!! Taaa, ktoś mi kiedyś zarzucił, że zawyżam oceny... Chyba po prostu za bardzo się obawiałem, że to będzie straszna kupa, a okazało się, że całkiem strawny fast food, tylko słabo przyprawiony (taki film chciałbym zobaczyć, tylko zrobiony dla dorosłych i to niekoniecznie born in usa).

    OdpowiedzUsuń
  5. Janku, nie zgadzam sie. Ten film to jak na razie najlepsze polaczenie District 9 i Black Hawk Down. Frazesy? Jasne. Dzileni US Marines? Oczywiscie. Ale wykonanie jest swietne. Nie ma tu nic glebokiego, ale nie ma tez wielu bzdor, nadmiernego rozwodzenia sie nad cywilami czy zostawiona gdzies zona. Jest odzial trepow, misja i silyw roga. I to dziala.

    Dla mnie 8/10 - mkinusy za niewykorzystany potencjal ucieczki LAV-em i brak broni ciezkiej (jeden czolg sie nie liczy).

    OdpowiedzUsuń
  6. @Seji. O gustach ciężko dyskutować ;) Wszystko sprowadza się do kategorii wiekowej 12A. Chyba przestałem być targetem tego typu kina;) Jak wspomniałem w recce: jak już coś robić, to warto iść na całość. Bardziej by mi chyba pasowało coś w stylu 'Męskiego Kina z Polsatem' :P A tak dostaliśmy dobre, przeciętne rzemiosło. Czyli na skali od 1-10 wychodzi nieco ponad 5 (tu 6.5 nawet). Pragnę również zauważyć, że nie silę się na obiektywne recenzje i teksty na tym blogu i są to wyrażenia moich, i tylko moich opinii ;P Poza tym Twój wpis powstał 1 Kwietnia, więc się nie liczy;P

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Szur Szur, idzie po ciebie szczur! Warhammer. Dzieci Rogatego Szczura

Napisałem ten tekst dobry rok temu i jakimś cudem zapomniałem powiesić na blogu. Wygrzebałem go cudem przygotowując materiały do recki  Kharak Azgal. Przygody w Smoczej Skale.  Niniejszym naprawiam błąd. Przyjemnego oczytania! Kolejny dodatek do Warhammera ściągnięty z półki i przeczytany. Tym razem mowa o Dzieciach Rogatego Szczura , podręczniku poświęconemu rasie skavenów . Od strony wizualnej rzecz nie odbiega od pozostałych pozycji z linii wydawniczej. Mamy tu 148 stron w twardej oprawie i kolorze. Ramki, czcionki i styl grafiki do których zdążyliśmy już przywyknąć. Solidna rzemieślnicza robota o której nie raz już pisałem. Ech, a były czasy, gdy tak wydane podręczniki uważano za majstersztyk (zaczynam objawiać jakiś nieuzasadniony sentyment do lat 90') Powróćmy jednak do omawianej książki. Zebrane w osiem zgrabnych rozdziałów poznajemy historię zwyczaje i technologię rasy szczuroludzi. Pierwszy z rozdziałów zasługuje na szczególną uwagę, jest mianowicie stylizowany na trakt

Żodyn tam czorny!!! BIAŁA MEWA!!!

Najnowsza edycja Białej Mewy, opatrzona jakże uroczym numerem 1.2, już dostępna do ściągnięcia!!! A w niej: Z dawna oczekiwany dodatek!!! Karta Postaci!!! Nowa edycja napędzana potęgo AI!!!! Ta sama treść, inna czcionka!!! :P _______________________________________________________________ EDIT: Wersja 1.1 już dostępna do ściągania! Dziękuję licznym fanom Białej Mewy za sugestie co do poprawek w tekście :) _______________________________________________________________ Na fali popularności IMHO mocno średniego, a ciekawie wydanego systemu (chyba)OSR wyroiło się trochę gier i kickstarterów wszelkiej maści w Internetach. Gdzie człowiek nie spojrzy, to jakaś broszura w żółto-czarnej stylizacji. To i ja postanowiłem na tej fali hype'u coś skrobnąć. Przewinął się przez me ręce rodzimy produkt inspirowany Dark Fort ale, że jest rozbuchany do 20 stron zabijając ideę treściwej gry na jednej kartce A4, to przedstawiam wam swoją, prawdziwie polską, recepcję Dark Fort ;) Za darmoszkę, bez mone

Spire RPG - Blades in the Dark minus cały bullshit

No dobra, mogę skończyć pisać, tytuł zdradza, kto zabił ;-) A tak na poważnie, to napiszę wam jak wyglądają moje wrażenia z lektury i grania w Spire: The City Must Fall.  Gdzie się różni od Blades in the Dark i dlaczego, moim zdaniem, jest lepszą grą urban-punk (?), czy jak to tam nazwać.  Tych punków to się generalnie sporo namnożyło ostatnimi czasy, więc może po prostu zdefiniujmy to sobie: miejski sandbox o bandyterce. O czym to Tytułowe Spire to wielkie miasto-wieża, które nie wiadomo kto i kiedy zbudował. U którego podstawy, w jego trzewiach, drzemie jądro ciemności (Heart) . Jedni mówią, że Spire to martwy bóg, inni że starożytna bestia, albo technologiczny artefakt. 200 lat temu Aelfiry - wysokie elfy z dalekiej północy odbiły Iglicę z rąk Drow'ów - mrocznych elfów. W tle toczy się wojna z imperium Gnolli na dalekim pustynnym południu. Na zachodzie są targane wojną domową królestwa Drow'ów, a na wschodzie krainy ludzi. Tu i tam przewijają się ruiny jakichś pradawnych ar