Przejdź do głównej zawartości

SKYLINE – bow before the might of Protoss!

Ostatnio namiętnie gram w Starcrafta 2, który tak przy okazji jest co najmniej przyzwoitą grą (jeśli nie lepiej) nie ma jednak co Blizzardowi robić kryptoreklamy. Chłopaki dają sobie radę just fine. Dodam, że gram Protosami (ci co nie wiedzą o co chodzi, mogą śmiało zainwestować odrobinę czasu w wyszukiwanie Google). Powyższa pasja spowodowała wzrost mojego zainteresowania Skyline. O filmie usłyszałem w radio, a że jestem fanem kina katastroficznego postanowiłem przyjrzeć się bliżej. Podobnie jak Oramus, który pisał w jednym ze swoich felietonów z cyklu Piąte piwo, uwielbiam oglądać jak kosmiczni najeźdźcy prażą z broni energetycznej do ziemian, którzy to poddani działaniu fizyki wysokich energii rozpryskują się jak dojrzałe arbuzy. Sięgnąłem więc po trailer Skyline, który okazał się całkiem obiecujący, a co za tym idzie zaowocował wycieczką do kina.

Oczywiście spotkał mnie zawód niesamowity i do tej pory zastanawiam się kto wyłożył pieniądze na tego gniota. Film jest zły, i to w tej najgorszej kategorii. Nie zły, że aż śmieszny, albo zły bo budżet za mały. Zły bo bez najmniejszego sensu, scenariusza i krzty gry aktorskiej na poziomie.

Na papierze musiało wyglądać znakomicie. Inwazja obcych z punktu widzenia grupy ludzi zamkniętych w apartamencie. Kameralny koniec świata. Pewnie by wypaliło, gdyby robił to Tarantino. Kadry gadających na przemian głów przypominające tasiemcowate seriale telewizyjne i sugerujące niemiłosierną ilość powtórzeń każdego ujęcia mówią co innego. Gra aktorska to totalne dno. I trzy metru mułu. I jeszcze głębiej. Dawno nie widziałem tak kiepsko i sztucznie grających ludzi. Wzbudzają zero sympatii dla odgrywanych postaci, mordują każdy rachityczny i z rzadka pojawiający się przejaw psychologicznej głębi. Już biomechaniczni obcy grają zdecydowanie lepiej wymachując mackami bez ładu i składu.

Sami kosmici wyglądają fajnie. Spece od CGI postarali się i to jedyna rzecz , która podnosi ocenę filmu. Przylecieli na ziemię i pozyskują na skalę przemysłową ludzkie mózgi, które potem używają w swoich ciałach i maszynach. Zapewne jako biologiczne procesory i dodatkową moc obliczeniową. Pomysł głupawy, ale fajny. Zalatujący pulpowym sf z lat 60'. Niestety zmarnowany.

Wszystko z racji tego, że film to chaotyczny zbiór scen. Pierwsze pół godziny to pokazówka kasy, impreza i product placement w stylu nowomodnego MTV. Tak, już to gdzieś widzieliśmy (Cloverfield aka Project monster). Potem, wiadomo, przylatują prażą z laserów/fazerów/warpują pylony/wywijają mackami/atomem w nich. Mamy tu w międzyczasie żywcem zerżniętą scenę z Wojny Światów Spielberga (macki poszukujące w pomieszczeniu ukrywających się ludzi). Ostatnie trzy minuty filmu z ludzkim mózgiem hakującym i przejmującym ciało obcego powinny zdarzyć się gdzieś w okolicach 30 minuty. Wtedy mielibyśmy piękną pulpę o lasce i jej kumplu kosmicie walczącym z hordami kradnących mózgi obcych. A tak, wyszło jak wyszło. Wszyscy to widzieliśmy. Lepiej zagrane i wykonane. Chociażby w Independence Day. Który przy Skyline urasta do miana arcydzieła kina psychologicznego.

3/10

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Żodyn tam czorny!!! BIAŁA MEWA!!!

Najnowsza edycja Białej Mewy, opatrzona jakże uroczym numerem 1.2, już dostępna do ściągnięcia!!! A w niej: Z dawna oczekiwany dodatek!!! Karta Postaci!!! Nowa edycja napędzana potęgo AI!!!! Ta sama treść, inna czcionka!!! :P _______________________________________________________________ EDIT: Wersja 1.1 już dostępna do ściągania! Dziękuję licznym fanom Białej Mewy za sugestie co do poprawek w tekście :) _______________________________________________________________ Na fali popularności IMHO mocno średniego, a ciekawie wydanego systemu (chyba)OSR wyroiło się trochę gier i kickstarterów wszelkiej maści w Internetach. Gdzie człowiek nie spojrzy, to jakaś broszura w żółto-czarnej stylizacji. To i ja postanowiłem na tej fali hype'u coś skrobnąć. Przewinął się przez me ręce rodzimy produkt inspirowany Dark Fort ale, że jest rozbuchany do 20 stron zabijając ideę treściwej gry na jednej kartce A4, to przedstawiam wam swoją, prawdziwie polską, recepcję Dark Fort ;) Za darmoszkę, bez mone...

Spire RPG - Blades in the Dark minus cały bullshit

No dobra, mogę skończyć pisać, tytuł zdradza, kto zabił ;-) A tak na poważnie, to napiszę wam jak wyglądają moje wrażenia z lektury i grania w Spire: The City Must Fall.  Gdzie się różni od Blades in the Dark i dlaczego, moim zdaniem, jest lepszą grą urban-punk (?), czy jak to tam nazwać.  Tych punków to się generalnie sporo namnożyło ostatnimi czasy, więc może po prostu zdefiniujmy to sobie: miejski sandbox o bandyterce. O czym to Tytułowe Spire to wielkie miasto-wieża, które nie wiadomo kto i kiedy zbudował. U którego podstawy, w jego trzewiach, drzemie jądro ciemności (Heart) . Jedni mówią, że Spire to martwy bóg, inni że starożytna bestia, albo technologiczny artefakt. 200 lat temu Aelfiry - wysokie elfy z dalekiej północy odbiły Iglicę z rąk Drow'ów - mrocznych elfów. W tle toczy się wojna z imperium Gnolli na dalekim pustynnym południu. Na zachodzie są targane wojną domową królestwa Drow'ów, a na wschodzie krainy ludzi. Tu i tam przewijają się ruiny jakichś pradawnych a...

Moje spojrzenie na Warhammer Fantasy Roleplay 3rd edition

Ostatnimi czasy, pewnie przy okazji pojawienia się 4 edycji WFRP, szczególnie polskiego wydania, pojawiło się kilka komentarzy i dyskusji na temat 3 edycji Warhammera. 'Dyskusje' na fejsie mnie nie interesują, ale postanowiłem napisać kilka zdań o tym co mi się w 3 edycji podoba, a co już niekoniecznie. Rozegrałem z drużyną kilka modułów i scenariuszy: An Eye for an Eye, The Gathering Storm, The Winds of Change, The Edge of Night . W sumie kilkanaście sesji. Trochę materiałów z pozostałych dodatków przeczytałem i czekają na swoją kolej. Jak wszyscy wiemy, wokół tej gry narosło wiele mitów i nieporozumień, więc czemu by nie dorzucić swoich trzech groszy i opinii na temat Warhammer Fantasy Roleplay od FFG. Najpierw kilka rzeczy, które w tym systemie mi się nie podobają. Niespójna i nieprzemyślana linia wydawnicza. Temat pojawia się chyba najczęściej we wszelkiej maści opiniach na temat trzeciej edycji młotka, że za dużo, że dziwnie, że jakieś nie wiadomo co w pud...