Ech, Gry rpg to bylaby fajna rozrywka, gdyby nie gracze. Włażą, gdzie chcą, robią co chcą psując misternie utkane fabuły i omijając szczegołowo opisane lokacje. Z nimi źle, bez nich pewnie jeszcze gorzej. Dawno nie prowadziłem, więc bazować będę raczej na wspomnienaich niż swieżych wydarzeniach. Ciężko mi rownież pisać jak wyglądają (w sensie - zachowują się) obecnie gracze. Na konwencie nie bylem cale wieki a i drużyny zawsze miałem hermetyczne. Wypadało by jednak nie omijać co drugiego karnawału i coś skrobnąć.
Lubię powergaming, o czym wspomniałem nie raz i nie dwa, zarówno we wpisach do karnawału jak i luźnych wypocinach. Lubię kiedy gracze, czyli ich postacie, mają wystarczające pole manewru, a co za tym idzie ja posiadam wystarczającą swobodę kreacji żeby zapewnić im i sobie, dobrą zabawę. Nic tak nie irytuje jak zbijanie chomików, albo 'śmierć od nietoperza' pierwszopoziomowego maga.
Nie lubię natomiast min-maxiarzy czy innych munchkinów. Teoretycznie granica między powyższymi a powergamingiem jest rozmyta i płynna, dla mnie jednak zauważalna. Znowu wkraczamy na grunt ograniczeń kreacji. Epicki rozmach i potężne postaci oraz gracze potrafiący tą potęgę wykożystać, to jedo. Cyfeerkologia zaś, to kompletnie inna bajka. Do legendy niemal przeszedł krasnolud w DS posiadający 5 charyzmy i 21kondycji.. Wspòłgracze śmiali się, że troll ma więcej. Mechaniki są niemal z definicji niedoskonałe, jak każdy model opisu świata (cóż za truizm). Wykożystywanie jej niedociągnięć uważam za z gruntu bez sensu. Po pierwsze, nie zabijam postaci bez powodu. Po drugie mechanika pełni dla mnie rolę służebną wobec opowieści. Po trzecie i najważniejsze, prowadzi to do 'mechanicznej zimnej wojny' i nasyłania na postacie przegiętych przeciwników. Dodatkowo spłyca rozrywkę. Oczywiście wszystkiemu są winne gry komputerowe (sic!), ktore pochwalją takie modele zachowań.
Wymieniony wyżej gracz był zdziwiony, że matki chowają dzieci na jego widok, a każdy dialog w jego obecności okazuje się kompletną klapą. Dialogów zreszta nie było wiele. Gra z takimi postaciami w drużynie sprowadzała się do jednego aspektu (nadszedł czas napier...). Nie trwało to na szczęście długo i już na drugiej sesji bohater skończył w paszczy wielkiego żuka.
Konkludując, życzę wszystkim mistrzom gry mojego pokroju graczy umiejących zbalansować 'levelowanie' i zaangażowanie w fabułę.
Komentarze
Prześlij komentarz