I stało się. Dziś dzień wolny więc wieczorkiem wybrałem się z panną do kina na Avatar . Najnowsze dziecko Camerona o którym wszyscy już słyszeli i wszyscy wszystko wiedzą. Wcześniej niestety nie mogłem, taki to już urok mojej pracy, że po godzinach to nawet alkoholu nie dam rady kupić w tym skażonym prohibicją kraju. Nom, ale nie o tym. Miało być o filmie. Fabułę wszyscy znamy, więc nie będę przytaczał. Zresztą trailer(y) odkrywa ją całą nie zostawiając odrobiny tajemnicy. Tańczący z wilkami zakochuje się w Smerfetce, a resztę już znamy. Historia stara jak świat. Stara jak sama historia. Jak epos o Gilgameszu (kto pamięta Enkidu?) Nie o temat tu jednak chodzi. Erpegowcy, a takim zdarza się czytać moje wypociny, z pewnością muszą się zgodzić, że nie zawsze idzie o to co ale JAK zostało opowiedziane. Nie mają możliwości zaprzeczyć, cała erpegowa rozrywka opiera się na tym banalnym założeniu. Ale też nie o tym. Miało być jaki przyjemny SF udało mi się obejrzeć. Bardzo przyjemnie ogl...
Never before have so many people, with so little to say, said so much to so few (about RPG)