Przejdź do głównej zawartości

Księgowość w czasach zarazy



Kompletnie przez przypadek natrafiłem w antykwariacie na 'Księgowego'. Zaintrygował mnie głupawy tytuł oraz krótka recenzja na okładce, a że kolekcjonuję literackie kurioza, postanowiłem ją kupić. Te kilka złotych mogłem odżałować. Rzecz wydało w 96' kompletnie mi nieznane wydawnictwo INKAUST. Kieszonkowy paperback, na szybko żółknącym pulpowym papierze, tak charakterystycznym dla kryminałów 'do pociągu'. Choć raczej na krótkie trasy, bo rzecz ma ledwie 120ścia stron.


Dużo w niej nawiązań do klasyków, między innymi Mistrza i Małgorzaty, i choć język miejscami toporny i kilka w niej niepotrzebnych dłużyzn (autorowi kompletnie nie wyszła scena w pociągu), to historia wciąga i te kilka potknięć można spokojnie wybaczyć.


Postacią wokół której obraca się cała fabuła, jest tytułowy Księgowy. Człowiek bez nazwiska, everyman jakiego mijamy codziennie na ulicy. Poznajemy go w dramatycznych okolicznościach ułożone dotąd życie rozpada się, słodka rutyna odchodzi, kobieta zostawia go (uprzednio wynosząc wszystkie meble z mieszkania). Na fali kryzysu praca traci sens, a idące za tym zaniedbania doprowadzają go na skraj bankructwa. Poznaje zwariowaną studentkę etnologii, po szalonej nocy (cóż za piękna klisza!) i jej wyjeździe za granicę, wiedziony impulsem, postanawia rzucić wszystko i ruszyć za nią do Peru, marząc naiwnie o rozpoczęciu wszystkiego na nowo na sielskiej, zapomnianej wsi.


Opowieść nabiera rumieńców, gdy na arenę zdarzeń wkraczają mocodawcy Księgowego. Stowarzyszenie Księgowych (cóż za oryginalność) postanawia odszukać go i 'nawrócić', albo złożyć posiadane przez niego tajemnice wraz z nim do grobu.


Stajemy się obserwatorami ponadnarodowego, tysiącletniego spisku ludzi władających światem z tylnego siedzenia. Pięknym jest teks: 'Nie jest możliwy nieograniczony rozwój w ograniczonej przestrzeni. My dbamy o stabilność ekonomii i spokój mieszkańców Ziemi'. Stowarzyszenie, jak odsłania nam rozdział po rozdziale, książka stoi za globalnym ładem w którym żyjemy. Wszak za każdym wielkim człowiekiem, w cieniu, tkwi jego księgowy. Tu pojawia się piękne nawiązanie do Mistrza i Małgorzaty, mamy tu wplecioną szkatułkową historię księgowego Poncjusza Piłata w dniach ostatnich Chrystusa.


A dalej pościgi, strzelaniny i dialogi godne technothrillerów Clancy'ego. Jak rozmowa (właściwie monolog) Księgowego ze swym byłym przełożonym:


'Możemy sprawić, że znikniesz. Zablokujemy twoje konta. Zniszczymy twoją wiarygodność kredytową. Staniesz się zaszczutym, poszukiwanym przez wszystkich malwersantem. Będziesz błagał o śmierć, a my uczynimy twoje życie piekłem. Ten świat jest w naszych rękach. To my kontrolujemy przepływ jego zasobów i kapitału.'


Nie zdradzę jak rzecz się kończy. Powiem jedynie, że spodziewać się można tasiemcowej kontynuacji. Gdzieś chyba nawet zetknąłem się z wzmianką na jej temat. Księgowość w czasach zarazy, czy jakoś tak.


Czy polecam. Hmm, mam mieszane uczucia. Z jednej strony warto spojrzeć na coś tak egzotycznie oryginalnego, z drugiej zaś na pewno do tej książki nie wrócę.



Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Żodyn tam czorny!!! BIAŁA MEWA!!!

Najnowsza edycja Białej Mewy, opatrzona jakże uroczym numerem 1.2, już dostępna do ściągnięcia!!! A w niej: Z dawna oczekiwany dodatek!!! Karta Postaci!!! Nowa edycja napędzana potęgo AI!!!! Ta sama treść, inna czcionka!!! :P _______________________________________________________________ EDIT: Wersja 1.1 już dostępna do ściągania! Dziękuję licznym fanom Białej Mewy za sugestie co do poprawek w tekście :) _______________________________________________________________ Na fali popularności IMHO mocno średniego, a ciekawie wydanego systemu (chyba)OSR wyroiło się trochę gier i kickstarterów wszelkiej maści w Internetach. Gdzie człowiek nie spojrzy, to jakaś broszura w żółto-czarnej stylizacji. To i ja postanowiłem na tej fali hype'u coś skrobnąć. Przewinął się przez me ręce rodzimy produkt inspirowany Dark Fort ale, że jest rozbuchany do 20 stron zabijając ideę treściwej gry na jednej kartce A4, to przedstawiam wam swoją, prawdziwie polską, recepcję Dark Fort ;) Za darmoszkę, bez mone...

Spire RPG - Blades in the Dark minus cały bullshit

No dobra, mogę skończyć pisać, tytuł zdradza, kto zabił ;-) A tak na poważnie, to napiszę wam jak wyglądają moje wrażenia z lektury i grania w Spire: The City Must Fall.  Gdzie się różni od Blades in the Dark i dlaczego, moim zdaniem, jest lepszą grą urban-punk (?), czy jak to tam nazwać.  Tych punków to się generalnie sporo namnożyło ostatnimi czasy, więc może po prostu zdefiniujmy to sobie: miejski sandbox o bandyterce. O czym to Tytułowe Spire to wielkie miasto-wieża, które nie wiadomo kto i kiedy zbudował. U którego podstawy, w jego trzewiach, drzemie jądro ciemności (Heart) . Jedni mówią, że Spire to martwy bóg, inni że starożytna bestia, albo technologiczny artefakt. 200 lat temu Aelfiry - wysokie elfy z dalekiej północy odbiły Iglicę z rąk Drow'ów - mrocznych elfów. W tle toczy się wojna z imperium Gnolli na dalekim pustynnym południu. Na zachodzie są targane wojną domową królestwa Drow'ów, a na wschodzie krainy ludzi. Tu i tam przewijają się ruiny jakichś pradawnych a...

Moje spojrzenie na Warhammer Fantasy Roleplay 3rd edition

Ostatnimi czasy, pewnie przy okazji pojawienia się 4 edycji WFRP, szczególnie polskiego wydania, pojawiło się kilka komentarzy i dyskusji na temat 3 edycji Warhammera. 'Dyskusje' na fejsie mnie nie interesują, ale postanowiłem napisać kilka zdań o tym co mi się w 3 edycji podoba, a co już niekoniecznie. Rozegrałem z drużyną kilka modułów i scenariuszy: An Eye for an Eye, The Gathering Storm, The Winds of Change, The Edge of Night . W sumie kilkanaście sesji. Trochę materiałów z pozostałych dodatków przeczytałem i czekają na swoją kolej. Jak wszyscy wiemy, wokół tej gry narosło wiele mitów i nieporozumień, więc czemu by nie dorzucić swoich trzech groszy i opinii na temat Warhammer Fantasy Roleplay od FFG. Najpierw kilka rzeczy, które w tym systemie mi się nie podobają. Niespójna i nieprzemyślana linia wydawnicza. Temat pojawia się chyba najczęściej we wszelkiej maści opiniach na temat trzeciej edycji młotka, że za dużo, że dziwnie, że jakieś nie wiadomo co w pud...