Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z maj, 2010

Lost Days

Piętnastego Maja 2010 na starym mieście w Lublinie odbył się pierwszy steampunkowy plener fotograficzny zorganizowany przez Lubelski Klub Miłośników Fantastyki Grimuar i portal poświęcony klimatom steampunkowym - Unhallowed . Całość animowała Squirel wraz z rzeszą gżdaczy i wszelkiej maści pomocników. Było nas circa 50-60 osób w tym ponad dziesięciu fotografów (do których przylgnęło określenie fotomajster ). Całość była rewelacyjna. Pogoda dopisała, stroje modeli wykonane były klimatycznie i z przepychem. Bawiliśmy się świetnie, a wieczorkiem sączyliśmy piwko w ogródku knajpki o nazwie Gramofon, która to była w ciągu dnia naszą bazą wypadową .   Przedmówca miał okazję tam być i pełnić rolę jednego z fotografów. Poniżej kilka zdjęć z imprezy dla wzbudzenia zazdrości tych, którym nie udało się dotrzeć. Lost Days 01 by ~ Nam-tar on deviant ART Lost Days 04 by ~ Nam-tar on deviant ART Lost Days 09 by ~ Nam-tar on deviant ART Lost Days 28 by ~ Nam-tar on deviant ART

Frytki do tego? KB#11

Z niewielkimi przerwami uczestniczę w Karnawale Blogowym z wrodzonego lenistwa. Obecna edycja przypadła mi do gustu. Z racji tego, że ostatnimi czasy zostałem w dużej mierze teoretykiem RPG kolekcjonowanie dodatków to obecnie podstawa mojego kontaktu z tym zacnym hobby.  Szczególnie lubię dwa, a co za tym idzie i pewien model dodatków. Idzie o  Marienburg: Sold down the river  i uzupełniającą go kampanię, zbiór scenariuszy właściwie,  Dying of the light.  Ten pierwszy to zdecydowanie najlepszy opis lokacji jaki znam, nie tylko do WFRP (ktoś już o tym pisał w tej edycji karnawału) soczysty, pełny i po brzegi napakowany informacjami oraz pomysłami na przygody. Do tego napisany jest pięknym językiem! Co prawda przygoda w nim zawarta jest mało miodna , ale stanowi miły postmodernistyczny żarcik.  Dying of the light  uzupełnia i wykorzystuje zawartość książki o Marienburgu. Z przygód i kampanii które znam jest to bezapelacyjnie najlepsza rzecz do WFRP. Choć przyznam szczerze, że jeszcze